446 km długości, 29 km szerokości i 1,6 km głębokości. Tak w liczbach prezentuje się jedna z głównych atrakcji Stanów - Grand Canyon.
Grand Canyon to oczywiście "must see" wszystkich, którzy zwiedzają zachodnią część USA. Był to również jeden z głównych punktów naszej podróży. Mieliśmy więc co do niego spore oczekiwania.
Zwiedzanie Grand Canyon National Park zaczyna się od Centrum Turystycznego, w którym można otrzymać wszystkie niezbędne informacje i mapy. Z tego też miejsca odjeżdża tzw "shuttle bus", czyli darmowy autobus, który wozi turystów do poszczególnych punktów widokowych. Takie autobusy są w wielu parkach narodowych. Jeżdżą średnio co 10-15 min. Można nimi podjechać np. do punktu, w którym pozpoczyna się szlak trekkingowy, a po jego zakończeniu wygodnie wrócić busem do miejsca, gdzie zostawiliśmy auto.
Bardziej leniwi turyści mogą podjechać tylko do punktów widokowych, zrobić zdjęcia i uznać Grand Canyon za zwiedzony ;) Ci którzy chcą czegoś więcej, mogą przespacerować się kilkukilometrową ścieżką wzdłuż krawędzi kanionu (asfaltową, więc bardzo bezpieczną) lub też zrobić jeden z trekkingów prowadzących na sam jego dół. Jest jeszcze opcja dla "zaawansowanych", czyli dwudniowy trekking z jednego końca kanionu na drugi. My wybraliśmy spacer wzdłuż krawędzi oraz trekking w dół kanionu, który tam i spowrotem miał ok 5 km długości. Była to jedna z krótszych tras (dla średnio leniwych :P ), do dna kanionu było jeszcze daleko ;) Dłuższe trekkingi warto zaczynać rano. Od godz 10 do 16, z powodu wysokiej temperatury, warunki są bardzo trudne.
Gdy wejdzie się na punkt widokowy, pierwsze słowa, jakie cisną się na usta to "woow". Jednak dość duży smog unoszący się nad kanionem ogranicza widoczność, psując ogólne wrażenia. Mimo imponujących rozmiarów Grand Canyon nie znalazłby się w pierwszej trójce najładniejszych miejsc, które widzieliśmy w Stanach. Z kolei kemping, na którym nocowaliśmy był jednym z lepszych :) Znajdował się w lesie kilka km od parku. Jego mieszkańcami, oprócz turystów, były jelenie i sarny, które przechadzały się pomiędzy namiotami :) Obecność człowieka nie robiła na nich wrażenia.
Grand Canyon to oczywiście "must see" wszystkich, którzy zwiedzają zachodnią część USA. Był to również jeden z głównych punktów naszej podróży. Mieliśmy więc co do niego spore oczekiwania.
Zwiedzanie Grand Canyon National Park zaczyna się od Centrum Turystycznego, w którym można otrzymać wszystkie niezbędne informacje i mapy. Z tego też miejsca odjeżdża tzw "shuttle bus", czyli darmowy autobus, który wozi turystów do poszczególnych punktów widokowych. Takie autobusy są w wielu parkach narodowych. Jeżdżą średnio co 10-15 min. Można nimi podjechać np. do punktu, w którym pozpoczyna się szlak trekkingowy, a po jego zakończeniu wygodnie wrócić busem do miejsca, gdzie zostawiliśmy auto.
Bardziej leniwi turyści mogą podjechać tylko do punktów widokowych, zrobić zdjęcia i uznać Grand Canyon za zwiedzony ;) Ci którzy chcą czegoś więcej, mogą przespacerować się kilkukilometrową ścieżką wzdłuż krawędzi kanionu (asfaltową, więc bardzo bezpieczną) lub też zrobić jeden z trekkingów prowadzących na sam jego dół. Jest jeszcze opcja dla "zaawansowanych", czyli dwudniowy trekking z jednego końca kanionu na drugi. My wybraliśmy spacer wzdłuż krawędzi oraz trekking w dół kanionu, który tam i spowrotem miał ok 5 km długości. Była to jedna z krótszych tras (dla średnio leniwych :P ), do dna kanionu było jeszcze daleko ;) Dłuższe trekkingi warto zaczynać rano. Od godz 10 do 16, z powodu wysokiej temperatury, warunki są bardzo trudne.
Gdy wejdzie się na punkt widokowy, pierwsze słowa, jakie cisną się na usta to "woow". Jednak dość duży smog unoszący się nad kanionem ogranicza widoczność, psując ogólne wrażenia. Mimo imponujących rozmiarów Grand Canyon nie znalazłby się w pierwszej trójce najładniejszych miejsc, które widzieliśmy w Stanach. Z kolei kemping, na którym nocowaliśmy był jednym z lepszych :) Znajdował się w lesie kilka km od parku. Jego mieszkańcami, oprócz turystów, były jelenie i sarny, które przechadzały się pomiędzy namiotami :) Obecność człowieka nie robiła na nich wrażenia.