Pomimo wymagających warunków Joshua Tree Park jest domem dla wieku gatunków roślin i zwierząt, które na różne sposoby radzą sobie z upałem i ograniczonym dostępem do wody. Nie ma żartów. Przy wjeździe do parku stoi znak z hasłem "Nie umieraj dzisiaj. Dbaj o nawodnienie", a w toalecie znajduje się instrukcja, jak po kolorze moczu rozpoznać czy jest się odwodnionym. Podstawa to galon wody na osobę ;)
W parku znajdują się również pola kempingowe. Noc na pustyni? Brzmi nieźle. Skorzystaliśmy więc z okazji. Ciekawy jest system płacenia. Przy wjeździe na kemping stoi mała metalowa budka (jak karmnik dla ptaków). Bierze się z niej kopertę, do której wkłada się pieniądze. To jednak nie koniec, bo trzeba w jakiś sposób zakomunikować innym, że miejsce jest wykupione. Przy każdym "spocie" znajduje się słupek z numerem miejsca, do którego przyczepia się specjalny fragment oderwany od koperty. To wszystko. Proste, prawda? :) O wiele trudniejsze jest znalezienie wolnego miejsca. Rozbić namiot czy postawić swój wypasiony camper można tylko w ściśle określonych "spotach". A że mamy lato i Amerykanie tłumnie ruszli ze swoimi familiami w rundkę po Stanach, to walka o miejsce zapewne będzie nam towarzyszyć do końca wyjazdu ;)
Niemniej jednak nocowanie w parkach ma swoje plusy. Podczas nocy na pustyni mogliśmy podziwiać piękne granatowe, gwiaździste niebo. Coś, czego w Warszawie na co dzień nie widać. Pola namiotowe są oddalone od siebie, więc nikt nikomu nie przeszkadza. Jedyne co słychać w nocy to odgłosy zwierząt (prawdopodobnie lisów).
Wstęp do parków narodowych w Stanach jest płatny (ok 20-30$ za auto). Jeśli planuje się zwiedzanie min. 4, opłaca się kupić roczną kartę za 80$/auto. Można to zrobić w każdym parku. Należy jednak pamiętać, że karta obowiązuje tylko w parkach narodowych. Za wjazd do parków stanowych trzeba oddzielnie zapłacić. Kempingi z kolei to koszt 10 - 30$ za "spot" (miejsce). Czasami na jednym miejscu mogą stać 2 auta i 3 namioty.