Miasto Majów w Coba

Welcome to the jungle! W samym sercu jukatańskiej dżungli, na ponad 70 mkw mieści się jedno z największych majańskich miast okresu klasycznego. Choć ruiny Coba są mniej popularne niż Chichen Itza, to zdecydowanie warte są odwiedzenia. Przechadzając się alejkami pośród tropikalnej roślinności cały czas towarzyszą nam żółte motyle, jaszczurki, iguany i śpiew ptaków. A jeśli chcemy poczuć dreszczyk emocji możemy wspiąć się po stromych schodach na szczyt 42-metrowej piramidy Mul Nohoch. Widok dżungli aż po horyzont robi wrażenie :)



Pamiętając naszą nieudaną próbę dostania się do ruin busikiem colectivo, zdecydowaliśmy się na wiarygodne busy ADO, które jak się okazało kosztują tylko 10 pesos więcej. Niestety przy wejściu do obszaru archelogicznego nie ma map, co trochę utrudnia poruszanie się po dżungli. Może jest to działanie celowe, aby "zachęcić" do zwiedzania z przewodnikiem ;) Poszczególne zespoły piramid są oddalone od siebie o kilka kilometrów. Dla niektórych turystów pokonanie takiej trasy (w upale) może być wyzwaniem. Dlatego tuż przy wejściu można wynająć rower lub rikshę. Jednak nic nie zastąpi spokojnego przechadzania się dżunglą i odkrywania wyłaniających się zza drzew i palm ruin.

Główną atrakcją Coba jest otwarta dla turystów, najwyższa na Płw. Jukatan, piramida Mul Nohoch. Schody prowadzące na jej szczyt są wąskie, strome i śliskie. Wchodzenie w japonkach jest wysoce...głupie. Przekonała się o tym jedna z Meksykanek, która tuż obok nas sturlała się z kilku stopni. Całe szczęście mieliśmy dobrze wyposażoną apteczkę (mamo - dzięki!) :)

Ruiny miasta Coba podobały nam się bardziej niż Chichen Itza. Po pierwsze położenie (można poczuć się jak mały odkrywca), po drugie podziwianie bezkresu dżungli ze szczytu piramidy.















Instagram