Bryce Canyon

Nazwa tego parku jest trochę myląca, gdyż Bryce Canyon to nie kanion, lecz zespół 14 wielkich skalnych amfiteatrów. Bez względu na to, jak się nazywa, jest to zdecydowanie jedno z ładniejszych miejsc, w których byliśmy.

Tutejsze formacje skalne przypominają trochę te z Red Canyon. Jednak ich kształt jest jeszcze ciekawszy. Niesamowite jest to, że Bryce Canyon nieustannie się zmienia. Co roku, gdy śnieg i lód topnieją, woda dostaje się w małe szczeliny. Nocą ponownie zamarza tworząc w skale pęknięcia. Następnego dnia proces się powtarza. Dzięki temu nawet po kilku miesiącach skały mogą wyglądać inaczej. Aby zobaczyć ich kształty z bliska wybraliśmy się na jeden z trekkingów prowadzący dnem parku.

Tak jak i w innych parkach, po tym również jeżdżą shutter busy wożące turystów do różnych punktów widokowych. Ich kierowcy byli bardzo sympatyczni. Informowali o kolejnych przystankach, mówili, co się na nich znajduje, podpowiadali, jak gdzieś się dostać, żartowali, życzyli miłego dnia. Jeden z busów, którym jechaliśmy, zapalił się podczas jazdy. Trzeba przyznać, że był dość stary, więc miał prawo odmówić posłuszeństwa ;)

Co ciekawe na terenie parku i w jego okolicy obowiązuje inna strefa czasowa (jedna godzina do przodu). Dowiedzieliśmy się o tym dopiero z kartki przyklejonej w shutter busie. Terez było jasne, dlaczego poprzedniego dnia Centrum Turystyczne zamknięto o 17 (nie mogliśmy więc skorzystać z wc). Zgodnie z ich czasem była już 18.

Tuż przed samym parkiem znajduje się mała miejscowość ze sklepami, restauracjami, hotelami i pralnią. Pierwszy raz mieliśmy okazję zrobić pranie w znanej z filmów pralce na monety :) Pranie, suszenie, proszek - wszystko płatne oddzielnie. Całość ok 4,5$. 















Instagram