Wyspa znajduje się po boliwijskiej stronie jeziora Titicaca. Aby na nią popłynąć należy najpierw dostać się do Copacabany. Miejscowość, mimo że turystyczna, nie jest ani ładna, ani zadbana. Jedynie znajdująca się w centrum Katedra Matki Boskiej Świecznikowej jest ciekawa pod względem architektonicznym. Znajdująca się w niej figurka Matki Boskiej, opiekunki jeziora jest celem licznych pielgrzymek.
Dojazd do Copacabany z Peru jest prosty dzięki licznym połączeniom autobusowy. Z kolei samo przejście graniczne wzbudza conajmniej mieszane uczucia. Na granicy nie spotkamy bramy i pilnujących porządku strażników. Z Peru do Boliwii prowadzi wąska droga, po obu stronach której pełno jest straganów. To jeden wielki rynek. Kupić można wszystko, od łóżek, przez garnki, po jedzenie. Ludzie chodzą jak chcą i gdzie chcą wstrzymując ruch samochodowy. Musieliśmy wysiąść z autokaru, aby udać się po pieczątkę wyjazdową, a następnie pieszo przejść do kolejnej budki, tym razem po boliwijskiej stronie. W tym czasie nasz autokar przeciskał się przez peruwiańsko-boliwijski tłum. Tuż przed wjazdem do Copacabany kazano nam jeszcze zapłacić podatek - 2 boliwiany (Bs.).
Wracając do miasta... Na początku byliśmy mile zaskoczeni ceną w hostelach czy hotelikach. Kiedy jednak obejrzeliśmy pokoje trochę się załamaliśmy. Standardy były bardzo słabe. Niewarte nawet tych 30-40 Bs. Oczywiście właściciele byli święcie przekonani, że oferują super warunki. Ogólnie w Copacabanie irytowało nas, że ceny dla gringos były conajmniej 3-krotnie zawyżane. Raz udało nam się kupić empanady za 2 Bs. za szt. tylko dlatego, że słyszeliśmy jak sprzedawczyni mówiła cenę miejscowej Boliwiance :) Odnieśliśmy wrażenie, że za wszelką cenę chcą jak najwięcej zarobić na turystach, czego przykładem są również społeczności zamieszkujące Islę del Sol...
Na wyspę można popłynąć promem lub prywatną łodzią. Koszt tam i spowrotem to zazwyczaj 30 Bs. Do wyboru mamy port północny i południowy. My wysiedliśmy w pierszym z nich i przeszliśmy się 2,5 godz na drugi kraniec wyspy, do portu południowego, skąd wróciliśmy do Copacabany. Jest również opcja nocowania w miasteczku koło portu i powrotu następnego dnia.
Isla del Sol bardzo nam się podobała. Jej linia brzegowa, piasek i błękit tafli jeziora przypominają karaibskie klimaty. Jezioro Titicaca sięga po horyzont niczym morze. Na wyspie znajduje się "święta skała" oraz ruiny inkaskie. Aby je zobaczyć należy zapłacić 15 Bs. Chcąc iść dalej (do portu południowego), zaraz za ruinami wchodzi się na tzw "inka trail", czyli ścieżkę. Tutaj po raz kolejny napotkamy miejscowego chłopa pobierającego drugą opłatę - 15 Bs. Kiedy dochodzi się do miejscowości tuż przy porcie, okazuje się, że za wejście do niej również trzeba zapłacić (5 Bs.). Jak widać cwaniactwa nigdy za wiele ;)
Pomimo postawy Boliwijczyków warto odwiedzić Copacabanę. Widok na jezioro Titicaca jest o wiele ładniejszy niż w Puno. Przy porcie znajdują się małe kafejki z tarasami, z których można podziwiać chowające się za jeziorem słońce. Cena pysznej kawy? Ok 6 zł ;)
Titicaca i Copacabana :)