Valparaiso

Wzgórze wyrastające nad portem, wąskie labiryntowe uliczki, kolorowe budynki i murale, stare trolejbusy i zabytkowe "windy". I wielkie pączki ;) 

Można powiedzieć, że do Valparaiso mieliśmy dwa podejścia. Pierwszy raz pojechaliśmy tam bezpośrednim autobusem z San Pedro de Atacama (prawie 24h). Okazało się, że w mieście właśnie odbywał się popularny festiwal gry na bębnach. Pomyśleliśmy, że całkiem dobrze trafiliśmy. Do czasu ;) Ze względu na to wydarzenie wszystkie hostele były pełne. Po 3 godz bezskutecznych poszukiwań zdecydowaliśmy się jechać dalej - do stolicy. W Santiago de Chile czekaliśmy tydzień na lot do Patagonii. Mieliśmy więc czas, by ponownie wybrać się do Valparaiso. Tym razem na jednodniową wycieczkę. Miasto odwiedzane jest przez turystów ze względu na liczne murale. Niektóre są bardzo ładne, inne już stare i zniszczone przez pseudo graficiarzy. Nie trafiliśmy jednak na murale poruszające ważne problemy społeczno-polityczne. Takie są zawsze najciekawsze.. Samo Valparaiso z kolei nie przypadło nam do gustu. Chyba ze względu na obecny w mieście brud i chodzące wszędzie bezdomne psy. Podobała nam się za to mała lokalna cukienia sprzedająca duże pączki ;)


























Instagram