Koh Tao

Jak najlepiej zakończyć kilkumiesięczną podróż dookoła świata? Oczywiście leżąc na złocistej plaży z drinkiem w ręku ;) Taki był nasz plan na ostatnie dwa tygodnie. A że Tajlandia ma kilkaset wysp, jest w czym wybierać.

Zdecydowaliśmy się na Koh Tao - mekkę miłośników nurkowania. Ceny zarówno 4-dniowego kursu PADI/SSI, jak i Discovery Scuba Dive (jedno lub dwa nurkowania + krótkie szkolenie) są zdecydowanie niższe, niż w innych miejscach. A że do tej pory nie mieliśmy okazji oglądać podwodnego świata na głębokości 10 metrów, postanowiliśmy spróbować. Wybraliśmy DSD z dwoma nurkowaniami. 

Na początku mieliśmy krótkie szkolenie teoretyczne, podczas którego poznaliśmy ogólne zasady nurkowania, obsługi sprzętu oraz znaki, którymi mieliśmy się komunikować pod wodą. Następnie dobraliśmy sprzęt, a gdy cała grupa była gotowa ruszyliśmy do portu. Na łodzi instruktor pokazał nam jeszcze, jak przygotować butlę z tlenem i pas balastowy.

Pierwsze nurkowanie mieliśmy na ok 6 m. Na początku usiedliśmy na dnie i uczyliśmy się prawidłowych reakcji na wypadek, gdyby np. woda dostała się pod maskę lub ktoś wytrącił nam płetwą ustnik z ust. Po szkoleniu przyszedł czas na pływanie i oglądanie rafy. Spodziewaliśmy się zobaczyć stada kolorowych rybek, niczym na Discovery Channel. Kilkanaście przepłynęło obok nas, ale daleko im było do tych z filmów dokumentalnych ;) 

Mieliśmy nadzieję, że drugie nurkowanie na głębokości ok 10 m będzie pod tym względem bogatsze. Popłynęliśmy na inną część wyspy. Po kolei wskakiwaliśmy do wody i trzymając się liny powoli zanużaliśmy się coraz głębiej. Tym razem nie mieliśmy żadnego szkolenia. Przepływaliśmy tuż nad rafą, musieliśmy więc uważać, by przypadkiem jej nie dotknąć i nie zniszczyć. Podwodny świat okazał się podobny do tego przy pierwszym zejściu. Być może osoby, które robią pełen kurs nurkowy zabierane są w ciekawsze miejsca. Inną kwestią jest, że zmiany klimatyczne, w szczególności wzrost temp. wód oceanicznych, powodują obumieranie raf. Za kilkadziesiąt lat może ich już w ogóle nie być. 

Mimo wszystko było to ciekawe doświadczenie, nauczyliśmy się czegoś nowego. Warto było "posmakować" nurkowania :) 

A wracając do naszego plażowania... Po trzech dniach przyszedł monsun i popsuł nasz plan. Pojechaliśmy na granicę z Malezją odnowić wizję i stamtąd prosto do Bangkoku. Mieliśmy nadzieję, że tam pogoda będzie lepsza i uda nam się wyskoczyć na inną wyspę.











Deszczyk na Koh Tao ;)



Instagram