Ostatnie dni islandzkiej przygody spędziliśmy po zachodniej stronie wyspy. Czasami pogoda dawała nam się nieźle we znaki, a szutrowe i dziurawe drogi nie ułatwiały jazdy. Całe szczęście bywało i tak, że wystarczyło przejechać na drugą stronę półwyspu, by cieszyć się bezchmurnym niebem. Niewątpliwym plusem fiordów zachodnich jest mniejsza liczba turystów niż w innych, bardziej popularnych częściach wyspy. Minusem z kolei czas, jaki zajmuje dojazd do poszczególnych atrakcji.
Większość turystów objeżdża wyspę w przeciwnym kierunku do ruchu wskazówek zegara. My też tak zrobiliśmy, przez co większość głównych i najciekawszych atrakcji zobaczyliśmy w ciągu kilku pierwszych dni. Jednak, jak to na Islandii bywa, wszędzie można znaleźć coś wyjątkowego. Tak też było i po tej stronie wyspy. Naszymi pozytywnymi zaskoczeniami były m.in. wodospad Dynjandi i jego przepiękna okolica, plaża Rauðasandur, której złoty piasek przecinają wody oceanu tworząc ciekawe żółto-niebieskie "smugi", osnute mgłą klify Latrabjarg i chroniące się od wiatru, słodkie maskonury. Zobaczcie sami.
Góra Kirkjufell (463 m n.p.m.) wznosi się nad samym morzem, na zachód od Grundarfjörður:
Wyjątkowy wodospad Dynjandi. Ma 100 m wysokości, trójkątny kształt, rozszerzający się ku dołowi i jest kaskadowy. Okolica wodospadu jest zielona, spokojna i urokliwa. Mieliśmy szczęście do pogody, więc wykorzystaliśmy słoneczny poranek, by wysuszyć namiot i zaparzyć kawę z saszetki ;)
W drodze na klify Latrabjarg:
Tym razem nie czarna, a piaszczysta plaża Rauðasandur, uznawana za jedną z najładniejszych na wyspie:
Latarnia Bjargtangar będąca najdalej wysuniętym na zachód punktem Islandii:
Robiący wrażenie widok na klify Latrabjarg:
Piękną scenerię klifów upodobały sobie maskonury:
Półwysep Snæfellsnes, przez środek którego biegnie łańcuch górski z przykrytym przez lodowiec wulkanem Snæfellsjökull (1446 m n.p.m.). Podobno nad półwyspem zazwyczaj wiszą ciężkie chmury, a okolica spowita jest mgłą:
Czarna plaża Djúpalónssandur, na której znajdują się szczątki okrętów:
Hraunfossar, czyli lawowe wodospady. Woda tryska spod lawy i wpada do rzeki o turkusowym odcieniu:
Okolice miejscowości Akranes:
Koń islandzki. Islandzkie prawo zapobiega importowaniu koni do kraju, z kolei raz wywiezione konie islandzkie nie mogą już wrócić. Oprócz takich chodów jak stęp, kłus i galop potrafią poruszać się także chodem znanym jako tölt oraz inochodem. Jest to jedyna rasa koni, jaka występuje w Islandii.
Deildartunguhver - najpotężniejsze gorące źródło w Europie, które co sekundę wyrzuca 180 litrów wrzącej wody:
Niedaleko tzw. Złotego Kręgu znajduje się nasada fiordu, skąd 5-kilometrowy pieszy szlak wiedzie ku wodospadowi Glymur mającemu niemal 200 m wysokości. W dniu, w którym się tam wybraliśmy padał deszcz, więc woda w rzece znacznie się podniosła. Nie było więc innego wyjścia, jak tylko zdjąć buty, wejść do lodowatej wody i ruszyć na drugi brzeg:
Gdzieś tam, za mgłą znajduje się wspomniany wodospad Glymur ;)
Glymur z oddali:
Popularne posty
-
Naszym pierwotnym planem było spędzić kilka dni w Havanie, a następnie odpocząć na plaży w popularnym Varadero. Jednak po to są plan...
-
Ostatnim przystankiem naszej amerykańskiej przygody było Miasto Aniołów i jego okolice, czyli Beverly Hills, Calabasas i Santa Monica. Ab...
-
Polecieliśmy prawie na koniec świata, by zmierzyć się z nieprzewidywalnym obliczem Patagonii i przejść jeden z najpopularniejszych jej szlak...
-
WALUTA - na Kubie obowiązują dwie waluty: pesos nationales (CUP) i pesos convertibles (CUC). Teoretycznie ta druga jest dla turystów, al...
-
4 km długości i 2 km szerokości - niewiele, jak na wyspę przyjmującą dziennie 5 tys turystów. Całe szczęście byliśmy tam przed sezonem. Stra...